La teta asustada, czyli gorzkie mleko. Mleko smutku. Film, obok którego nie można przejść obojętnie. I nie ze względu na nagrody, jakimi został obsypany, ale przez wzgląd na tematykę, jaką poruszą. Przez sposób ujęcia tematu i przez emocje, jakie w nas obudzi.
Sentymentalnie nie będzie, ale będzie o emocjach. Wychodząc z założenia, że recenzje sentymentalne stoją dokładnie na przeciwległym biegunie w stosunku do mojego ideału recenzji, jako gatunku w ogóle, daleka będę tutaj od zbytniej egzaltacji, od „OCHów” i „ACHów”, które w zdecydowanej większości przypadków, poza tym, że skoro już autor tekstu film obejrzał, to wypadałoby go pochwalić, niewiele o samym filmie mówią. Trzymając się tego stwierdzenia, bezpieczniej byłoby dla mnie samej, gdybym z góry poniższy tekst zakwalifikowała raczej do kategorii pt. „rzecz o..”, bo mowa tu będzie o uczuciach właśnie. O emocjach, które Claudia Llosa przedstawia w sposób pozostawiający w widzu ślad na zdecydowanie dłużej aniżeli 90 minut filmu.
Pisząc o „Gorzkim mleku” w reż. Claudii Lllosa na początku powinno się wspomnieć m.in. o tym, iż było ono filmem otwarcia 5. festiwalu Filmy Świata ale kino! oraz o tym, iż jego reżyserka w swojej krótkiej karierze zdążyła już zdobyć Złotego Niedźwiedzia i nagrodę krytyki FIPRESCI. Ja postanowiłam jednak przejść od razu do sedna i zacząć od tematyki, jaką porusza film, gdyż to właśnie tematyka, bardziej nawet niż sposób jej ujęcia, wstrząsa widzem. Mowa tu bowiem o bólu i lęku tak silnych, że aż paraliżujących, zatruwających ciało, uniemożliwiających egzystencję.
„Strach przed cierpieniem jest gorszy od samego cierpienia”
„Gorzkie mleko” skupia się nie na samym bólu, ale na fenomenie lęku przed nim. Na ucieczce przed demonami, które stają się osobistym piekłem. Ucieczka taka nigdy nie ma szans powodzenia, to raczej obijanie się o ściany w ciemnym zaułku. To panika. Rozpacz. Rezygnacja. Kiedy wejdą w krew, dusza zaczyna umierać.
„Gorzkie mleko” to historia młodej dziewczyny – Fausty, która została wykarmiona przez matkę mlekiem smutku, co spotyka dzieci zgwałconych kobiet. Przede wszystkim jednak film ten to alegorycznie ujęta problematyka strachu, strachu trawiącego duszę i ciało. Dosłownie rzecz ujmując. Jest to obraz w moim odczuciu w pełni uniwersalny, który uświadomić ma odbiorcy konstrukcję życia lęku. „Jedynie śmierć jest obowiązkiem, reszta to nasz wybór” – to zdanie, wypowiedziane przez jednego z bohaterów, jest jednocześnie tezą całego filmu. Claudia Llosa tworząc „Gorzkie mleko” daje jasny przekaz: tylko i wyłącznie my sami jesteśmy panami naszych uczuć i emocji. Również strachu. Na przykładzie Fausty udowadnia więc widzom, że nie tylko każdy z naszych lęków, z jakimi żyjemy, ale przede wszystkim samotność, na jaką skazuje nas życie w strachu, to nasz osobisty wybór. Dokonujemy go każdego dnia.
„Gorzkie mleko” to film nie symboliczny, a liryczny raczej. Przygnębiający, ale jednocześnie dający nadzieję. Uświadamiający możliwość zmiany, która zależy tylko i wyłącznie od nas samych. To bez wątpienia genialny obraz okraszony dodatkowo muzyką bardziej wymowną niż tysiąc słów.
Już chciałabym zobaczyć:) Pozdrawiam,
Łucja